Czy msza może być nieważna?

Pytanie o ważność mszy świętej może pojawić się w życiu katolika, pragnącego świadomie przeżywać liturgię. Często rozpatrujemy tę kwestię pod wieloma aspektami. Co jednak jest niezbędnie konieczne, aby Eucharystia była ważna i co decyduje o jej nieważności?

Aby wydarzyła się Eucharystia, potrzeba w zasadzie trzech rzeczy. Po pierwsze: odpowiednie dary, tak zwana „materia”. Potrzeba pszennego chleba oraz wina gronowego. Naturalnie, liturgia wymaga też, aby dodać do wina odrobiny wody, jednak nawet gdyby z jakiegoś powodu jej nie dodano, Eucharystia się dokona. Podobnie: w kościele rzymskokatolickim używamy niekwaszonego chleba, jednak gdyby ktoś użył kwaszonego – ale w pełni pszennego – nie spowoduje to nieważności sakramentu.

Choć kategorycznie nie wolno tak robić, nawet gdyby konsekrowano jedną postać – albo chleb, albo wino – w dalszym ciągu należy wierzyć, że została ona prawdziwie konsekrowana, czyli że Eucharystia się dokonała. Jeśli kapłan świadomie konsekrowałby tylko jedną postać, byłoby to poważne nadużycie – takie działanie nie przyniesie więc duchowego pożytku. Mimo tego, chleb lub wino konsekrowane w takiej celebracji byłyby Ciałem lub Krwią Pańską.

Po drugie: sakrament musi być celebrowany przez prezbitera, czyli księdza. W innym przypadku Eucharystia nie będzie ważna. A co w sytuacji, gdy ksiądz porzuci kapłaństwo albo popadnie w kary kościelne, a później mimo to odprawia mszę świętą? Jeśli tylko posiada intencję sprawowania w Eucharystii tego, co czyni Kościół, będzie ona ważna, choć niegodziwa, a zatem nieprzynosząca pożytku duchowego. Oczywiście, jeśli jakiś wierny byłby obecny na takiej mszy, a nie wiedziałby, że ksiądz jest w takiej sytuacji – ten wierny nie jest niczemu winny.

Po trzecie: odpowiednia forma. Eucharystia dokonuje się na sposób celebracji liturgicznej. Kluczowa jest oczywiście tak zwana „narracja ustanowienia”, czyli ta część modlitwy eucharystycznej, w której kapłan mówi na przykład: „On to, w dzień przed męką, wziął chleb…”. Co jednak w sytuacji, gdy ksiądz się przejęzyczy, albo ominie jakieś słowo? Współcześnie Kościół unika skrupulantyzmu w tej kwestii i zakłada się, że jeśli chodzi o drobny błąd, szczególnie nieświadomy – sakrament będzie ważny.

Przy tej okazji można wspomnieć o używanej od starożytności anaforze Addaja i Mariego, obecnej w Kościele Chaldejskim (okolice współczesnego Iraku) oraz Syromalabarskim (w Indiach). Kościoły te uznają zwierzchność papieża, a zatem ich wyznawcy także są katolikami. Wspomniana anafora, czyli – mówiąc „rzymskokatolickim” językiem – modlitwa eucharystyczna, w ogóle nie zawiera „narracji ustanowienia”, a jednak Kościół uznaje, że tak sprawowana liturgia prawdziwie jest Eucharystią.

Gdy ktoś pyta o ważność Eucharystii, czasem może mu też chodzić o co innego: kiedy dany wierny może powiedzieć, że rzeczywiście uczestniczył w Eucharystii? W przypadku spóźnień mówi się, że jeśli ktoś zdążył na Ewangelię, to rzeczywiście uczestniczy we mszy. Z drugiej strony, lekceważenie punktualności przybycia na mszę z pewnością przynosi duchową szkodę, więc warto dbać o to, aby być na czas, a najlepiej – z pewnym wyprzedzeniem. Warto bowiem dać sobie możliwość wyciszenia się, aby dzięki temu być bardziej skupionym na przeżywanych tajemnicach.

Kiedy natomiast ktoś nie może fizycznie przybyć na mszę, warto obejrzeć transmisję mszy świętej – w możliwie godny sposób, czyli na przykład dbając o to, aby nic nas w tym czasie nie rozpraszało. Poleca się, aby była to transmisja „na żywo”. Nie można powiedzieć, że kto ogląda transmisję, ten „jest na mszy”, jednak kiedy naprawdę zupełnie nie jesteśmy w stanie być obecni – przeżycie transmisji na sposób szczerej modlitwy może być wartościowe duchowo.

 Fot. Mariagustina Fabara, New York Encounter (Flickr)

Zobacz także